Pruski galimatias po polsku

Temat szkoły zawsze rozgrzewa opinię publiczną do czerwoności. Jedni protestują przeciwko likwidacji gimnazjów, inni popierają tę decyzję. Ktoś mówi o konieczności zniesienia  prac domowych, skądś dobiega głos o zbyt rzadkim poddawaniu uczniów egzaminom. Jednak żeby w pełni zrozumieć przestrzeń, w jakiej funkcjonuje polska szkoła, zacząć musimy od podróży w czasie.

 

  1. Marzenia władcy

Jest rok 1817. W Państwie Pruskim rządzonym przez Fryderyka Wilhelma III kolejne fabryki rosną jak grzyby po deszczu, a biurokracja obejmuje coraz więcej sfer życia obywateli. Niemałe znaczenie dla kraju ma również armia. Król uświadamia sobie, jakiego typu obywateli potrzebuje, aby wzmacniać państwo w obecnym kształcie: takich, którzy świetnie odnajdują się w rutynie, są zdyscyplinowani i nie wykazują się za bardzo kreatywnością. Oni mają po prostu sprawnie wykonywać swoje prace, nie zadając zbędnych pytań.

  1. Nowe ministerstwo

Fryderyk zdaje sobie sprawę z tego, że to właśnie szkoła jest miejscem, w którym młodych ludzi można ukształtować praktycznie dowolnie, w zależności od potrzeb. Dostrzegając potencjał, jaki w niej tkwi, dzieli się swoimi spostrzeżeniami z Karlem Freiherrem vom Steinem zum Altensteinem – politykiem, który na polecenie władcy staje na czele Ministerstwa ds. Oświaty i Wyznań. To on od tego momentu będzie odpowiadał za to, aby pragnienia władcy ziściły się. Nie jest jednak jeszcze świadomy tego, jak wielkiej rzeczy dokona i jaki będzie miała ona wpływ na niemalże cały świat.

  1. Ciężka praca ministra

Karl Freiherr nie próżnuje – od razu bierze się do ciężkiej pracy i wymyśla szereg narzędzi po to, aby Fryderyk mógł z dumą patrzeć, jak spełnia się jego wizja obywatela idealnego. Świeżo upieczony minister zamyka więc system edukacji w wąskich ramach, regulując praktycznie każdy jego element odpowiednim zarządzeniem. Tworzy on szkołę sterowaną centralnie, przez co likwidacji ulegają wszystkie jednostki prywatne. Odgórnie ustalone programy wyznaczać będą od teraz kierunek edukacji wszystkich obywateli. Nauczyciele zostają całkowicie pozbawieni możliwości wpływu na treści przekazywane na swoich zajęciach – nawet kanon lektur określany jest przez urzędników. Decyzją ministra, wiedza uczniów sprawdzana będzie poprzez maturę, która stanowić będzie bilet wstępu do armii. Freiherr w swoich działaniach nie ogranicza się jednak tylko do treści nauczania – jasno określa, że miejsce uczniów na lekcji jest w ławkach, a nauczyciele mają za zadanie przekazywać podopiecznym „suche fakty” i dbać o absolutną dyscyplinę w klasie. Najważniejsza jest teoria, bo przecież indywidualizm, myślenie kreatywne, chęć poznania świata i odkrywania nowych rzeczy to nie jest zadanie dla pracowników biurowych czy fizycznych w fabrykach. Jako wisienkę na torcie Freiherr wprowadza w szkole dzwonki, dzięki którym uczniowie przyzwyczają się do tego, że w fabrykach początek i koniec zmiany sygnalizowany jest właśnie takim sygnałem.

  1. Sukces ogólnoświatowy

Karl Freiherr pewnie nie spodziewał się za życia, że jego pomysły okażą się aż tak rozchwytywane w przyszłości. Polska szkoła po dziś dzień funkcjonuje w ramach XIX-wiecznego modelu, który jest reliktem przeszłości. To prawda, wprowadza się projekty, wycieczki, różnego rodzaju uatrakcyjnienia procesu uczenia się, jednak sam kształt szkoły nadal oparty jest na wizji pruskiej i to w granicach tych właśnie założeń wprowadzane są kolejne zmiany, mające na celu unowocześnić polską edukację. Wydaje mi się jednak, że tak powierzchniowe zmiany są jedynie łataniem dziurowego mostu, a jego generalny remont należałoby zacząć od przyjrzenia się fundamentom…

 

 

2 komentarze do „Pruski galimatias po polsku

Dodaj komentarz