Z kołyski do NASA!… albo do szkoły

Pod koniec lat 70 ubiegłego wieku NASA skontaktowała się z dwójką naukowców, dr. Georgem Landem oraz dr Beth Jarman, aby ci skonstruowali testy pozwalające na określenie potencjału umysłowego pracowników Agencji Kosmicznej. Land i Jarman spisali się na medal, jednak powierzone im zadanie wywołało pojawienie się w ich głowach nurtującego pytania: z czego tak naprawdę wynika kreatywność? Czy jest to wyuczony w szkole nawyk, czy też wrodzona umiejętność, posiadana przez każdego człowieka?

OBRAZEK

Jak na prawdziwych naukowców przystało, Land i Jarman podjęli próbę przeprowadzenia eksperymentu naukowego, który miał dać odpowiedź na postawione wcześniej pytania. Zebrali więc oni grupę 1 600 dzieci w wieku ok. 5 lat i przedstawili im kilka zadań. Aby sobie z nimi poradzić, maluchy musiały wykazać się myśleniem kreatywnym. Wyniki eksperymentu wprawiły w osłupienie nawet samych uczonych – poziom myślenia innowacyjnego został określony na poziomie geniuszu w przypadku 98% badanych! Dzieciaki całkowicie samodzielnie proponowały takie sposoby rozwiązywania problemów, których nie powstydziłby się inżynier z długoletnim stażem. Zaskakujące? Ale to jeszcze nie koniec historii.

Czas do szkoły!

Naukowcom udało się ponownie dotrzeć do tej samej grupy badanych po 5 latach, a więc w już podczas pobierania przez nich edukacji. Na podstawie powtórnie przeprowadzonego eksperymentu stwierdzono, że zaledwie 30% dzieci może pochwalić się myśleniem kreatywnym rozwiniętym na wysokim poziomie. Niestety, z każdym kolejnym rokiem było już tylko gorzej – po kolejnych 5 latach wskaźnik kreatywności osiągnął poziom 12%, natomiast w kilka lat po zakończeniu procesu kształcenia – 2%. Aby potwierdzić prawdziwość wyników, testy powtórzono ponad milion razy, a naukowym opracowaniem ich wyników zajął się Gavin Nascimento.

Podstawowym problemem szkoły jest to, że opiera się ona na modelu edukacyjnym zaprojektowanym dokładnie 201 lat temu (pisałem o tym w poście Pruski galimatias po polsku). Nie uwzględnia on w ogóle doniesień naukowych na temat funkcjonowania ludzkiego mózgu, a jego podstawowym zadaniem było wyprodukowanie identycznych ludzi, którzy mają świetnie sprawdzić się w 3 podstawowych obszarach państwa: przemyśle, sektorze urzędniczym oraz armii. Sam dr George Land na potrzeby swojego eksperymentu przeprowadził analizę modelu szkoły, do której uczęszczali badani. Stwierdził, że w dużej mierze opiera się ona na pruskiej wizji dydaktycznej, w której króluje podawczy sposób przekazywania wiedzy, aktywność uczniów jest na niskim poziomie, a same programy nauczania tworzone są przez urzędników. Ponadto dominuje teoretyzacja wiedzy naukowej, w ramach której pozytywnie ocenia się prawidłowe myślenie odtwórcze, nie skupiając się na wspieraniu u uczniów rozwoju myślenia innowacyjnego. Istotnym elementem systemu jest także unifikacja poziomu wiedzy i tempa rozwoju umysłowego dzieci i nastolatków przy regularnym kontrolowaniu ich wiedzy za pomocą testów i sprawdzianów.

Nieustannie zastanawiam się, dlaczego pomimo istnienia dowodów naukowych na szkodliwość systemu edukacyjnego w takim kształcie, jak opisany powyżej, znakomita większość nauczycieli tkwi w nim po dziś dzień i nie podejmuje większych działań, aby zapoznać się z rozwiązaniami proponowanymi przez neurodydaktykę? Na naszych stołach leżą gotowe instrukcje skutecznego nauczania, stworzone przez wielkich dydaktyków, psychologów, pedagogów oraz filozofów, takich jak: Konfucjusz, Komeński, Montessori, Korczak, Piaget i in., których słowa popiera niejedno badanie naukowe. Moim zdaniem istnieją 3 główne przeszkody, stojące na drodze do zmian: strach przed nowym, kiepski poziom kształcenia przyszłych nauczycieli odbywający się bez żadnej selekcji (warto wspomnieć, że metodykami na uniwersytetach są często osoby zakorzenione w pruskim modelu kształcenia) oraz niskie zarobki (no bo komu chce się starać za tak żałosne pensje?). Wiem jednak, że choć większość nie zauważa problemu, albo nawet agresywnie reaguje na próby zmian, to w szkole pracuje także niemałe grono nauczycieli, którzy pełnią ten zawód z powołania i są gotowi zrobić naprawdę wiele, aby stworzyć uczniom przestrzeń, w której osiągną oni niesamowite sukcesy naukowe – a wszystko to dzięki wiedzy na temat funkcjonowania ludzkiego mózgu i przyswajania przez niego informacji. Głęboko wierzę w to, że z czasem to grono się rozrośnie i stanowić będzie główny fundament polskiej szkoły!

Dodaj komentarz